Choć dla ludzi lato oznacza relaks, podróże i słońce, dla wielu zwierząt to właśnie ten czas jest najbardziej dramatycznym momentem w roku. Porzucenia czworonogów w lipcu i sierpniu osiągają niepokojące rozmiary, a statystyki i historie pracowników schronisk oraz służb ratunkowych niestety potwierdzają tę smutną prawidłowość.
Kiedy planujemy wyjazd nad morze, w góry czy za granicę, niektórzy właściciele psów, kotów, a nawet królików, żółwi czy ptaków, stają przed trudnym – i często nieodpowiedzialnym – wyborem. Zamiast szukać hotelu dla zwierząt, zostawić pupila pod opieką rodziny albo znajomych, decydują się na najgorsze rozwiązanie – porzucenie. Zwierzę staje się „wakacyjnym problemem” i znika z życia swoich opiekunów tak, jakby było zbędnym bagażem. W lesie, na stacji benzynowej, przy osiedlowym sklepie, a czasem nawet pod bramą schroniska. Tyle że zwierzę nie rozumie, co się dzieje. Nie wie, że jego świat właśnie się skończył.
Wielu właścicieli tłumaczy swoje postępowanie brakiem możliwości. Ale to nie brak rozwiązań, tylko brak empatii sprawia, że pies ląduje przywiązany do drzewa, kot błąka się po parkingu, a chomik w klatce zostaje wystawiony na śmietnik. Część porzuconych zwierząt ginie pod kołami aut, inne umierają z głodu, pragnienia lub w wyniku ataków dzikich zwierząt. Te, którym się poszczęści, trafiają pod opiekę fundacji, wolontariuszy lub do przepełnionych schronisk.
Schroniska alarmują: latem liczba zgłoszeń o porzuceniach wzrasta o kilkadziesiąt procent. W tym czasie najwięcej interwencji notują także straże miejskie, policja oraz lokalne organizacje pomagające zwierzętom. Pracownicy tych instytucji widzą rzeczy, których nie da się zapomnieć – zastraszone psy czekające tygodniami w miejscu, gdzie zostały zostawione. Koty zamknięte w transporterach, porzucone w parkach. Egzotyczne ptaki i żółwie wypuszczone w miejskich fontannach.
Zwierzęta, mimo całej swojej inteligencji i emocjonalności, nie potrafią zrozumieć aktu zdrady. Dla psa jego człowiek to cały świat – pójdzie za nim wszędzie, w ciemność, w chorobę, w biedę. Nigdy nie porzuci, nigdy nie zawiedzie. To my, ludzie, zawodzimy. Bo tylko człowiek potrafi przedłożyć własną wygodę nad życie wiernego towarzysza.
Warto pamiętać, że porzucenie zwierzęcia nie jest tylko moralnym upadkiem – to przestępstwo. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, porzucenie psa, kota lub innego domowego pupila jest traktowane jako znęcanie się i może skutkować grzywną, ograniczeniem wolności, a nawet pozbawieniem wolności do trzech lat. Ustawodawca nie ma wątpliwości – zostawienie zwierzęcia na pastwę losu to świadome dopuszczenie do jego cierpienia.
A przecież można inaczej. Istnieją hotele dla zwierząt, coraz więcej znajomych zgadza się zaopiekować pupilem na czas wyjazdu. Czasem wystarczy jeden telefon, jedno zapytanie. Zwierzę nie musi cierpieć dlatego, że jego opiekun chce odpocząć. Wystarczy chcieć zadbać – tak jak zadbaliśmy, gdy przynosiliśmy je do domu.
Jeśli jesteśmy świadkami porzucenia – nie milczmy. Reagujmy, zgłaszajmy takie przypadki Policji, Straży Miejskiej, organizacjom ochrony zwierząt. Widząc błąkające się, przestraszone zwierzę, nie odwracajmy wzroku – to nie jest czyjaś sprawa, to jest nasza wspólna odpowiedzialność.
Nie tylko psy i koty cierpią. W miastach coraz częściej spotyka się porzucone gryzonie, ptaki czy gady – wszystkie kiedyś były czyimś ulubieńcem. Dziś są cieniem wspomnień, który został na poboczu drogi, w kartonie przy śmietniku, za siatką ogrodu.
Na pytanie, co czuje porzucone zwierzę, odpowiedź jest jedna: czuje dokładnie to, co człowiek – samotność, zagubienie, strach i tęsknotę. Tyle że ono nie ma pojęcia, co zrobiło źle. I nie potrafi się nawet obrazić. Czeka. Tylko tyle. Albo aż tyle…