poniedziałek, 21 kwietnia, 2025
spot_img
Strona głównaCiekawostki z ...Kraj: Śmigus-dyngus, czyli jak nie przegiąć z wiadrem w imię tradycji

Kraj: Śmigus-dyngus, czyli jak nie przegiąć z wiadrem w imię tradycji

Poniedziałek Wielkanocny w polskim kalendarzu zawsze miał swój niepowtarzalny klimat. Po niedzielnym biesiadowaniu – trochę rozleniwieni, trochę jeszcze w świątecznym nastroju – Polacy ruszają… z wiadrami. A przynajmniej kiedyś ruszali. Bo choć tradycja oblewania się wodą znana jest od wieków, to w ostatnich latach bywa raczej dodatkiem do świątecznego śniadania niż punktem obowiązkowym dnia.

Śmigus-dyngus, znany też jako lany poniedziałek, to dawny obyczaj związany z radością, oczyszczeniem i nadejściem wiosny. Symboliczna woda miała przynieść szczęście, zdrowie, miłość i płodność – przynajmniej według wierzeń naszych przodków. Z czasem stała się świetnym pretekstem do figlarnych zabaw, zwłaszcza wśród młodzieży. Ale dziś? Dziś ta tradycja trochę moknie w cieniu telefonów komórkowych, zamkniętych osiedli i obawy przed… przeziębieniem.

To jednak nie znaczy, że śmigus-dyngus całkiem zniknął z ulic. Od czasu do czasu da się jeszcze usłyszeć piski dzieciaków biegających z pistoletami na wodę, a niektórzy domownicy pielęgnują tę tradycję w wersji „na lekko” – psiknięcie perfumowaną wodą, mały psikusek, wszystko z uśmiechem i bez szkód.

Ale bywa i inaczej. Są tacy, którzy wciąż myślą, że kubeł zimnej wody na nieznajomego przechodnia to świetny żart. Że mokre ubrania i zalany telefon to część folkloru. Że tradycja wszystko usprawiedliwia. Otóż – nie. Czasami zamiast uśmiechu zostaje tylko irytacja i długie suszenie kurtki. Właśnie dlatego warto przypominać, że zabawa, nawet ta „tradycyjna”, musi mieć granice. I najlepiej, jeśli granice te wyznacza zdrowy rozsądek, a nie pełna miednica.

Współczesny śmigus-dyngus może być świętem radosnym, lekkim i zupełnie bezpiecznym – pod warunkiem, że wszyscy biorą w nim udział z własnej woli. Zamiast napaść na kogoś z wiadrem wody, lepiej zorganizować mini-bitwę w ogrodzie, na podwórku albo w gronie znajomych. Tak, by nikt nie miał wątpliwości, że chodzi o zabawę, a nie o zemstę za krzywe spojrzenie przy stole wielkanocnym.

Bo śmigus-dyngus to nie dzień „na kogo wyleje więcej”, tylko moment, by wspólnie się pośmiać, poprzypominać stare zwyczaje i może przekazać je młodszym – w bardziej nowoczesnej, ale wciąż radosnej wersji. Tradycja, jeśli ma przetrwać, musi się zmieniać. A jeśli już ma być mokra, to niech będzie świadomie mokra. Bez szoku, bez złości, bez tłumaczeń: „no przecież tak się robiło za moich czasów”.

W końcu nie chodzi o to, by poniedziałek zamienił się w festiwal przemoczonych kurtek, tylko o to, by z uśmiechem pożegnać święta i przywitać wiosnę. Może niekoniecznie wiadrem lodowatej wody. Chociaż kto wie – jeśli obie strony się zgodzą, niech leje się strumieniami.

RELATED ARTICLES

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -
Google search engine

Most Popular

Recent Comments