Dla druhów z Ochotniczej Straży Pożarnej w Przyszowicach początek kwietnia okazał się wyjątkowo intensywny. Seria pożarów, która przetoczyła się przez okolice miejscowości, sprawiła, że o spokojnym dyżurze mogli tylko pomarzyć. Najpierw wezwano ich do gaszenia nieużytków i suchych traw w rejonie ulicy Gliwickiej i oczyszczalni ścieków. Wydawało się, że to standardowa wiosenna interwencja, ale szybko okazało się, że to dopiero początek całego maratonu.
Ogień objął sporą powierzchnię, a silny wiatr znacznie utrudniał działania gaśnicze. Kiedy już wydawało się, że sytuacja została opanowana, strażacy po raz kolejny zostali zaalarmowani, tym razem na ulicę Leśną. Tam palił się paśnik dla zwierząt. Choć sam ogień nie rozprzestrzenił się na dużą skalę, emocje były zdecydowanie większe niż w przypadku wcześniejszego pożaru. Szybko pojawiły się podejrzenia o celowe podpalenie – doświadczenie i znajomość lokalnej statystyki pożarowej nie pozostawiały złudzeń, że to może być coś więcej niż zwykły przypadek.
Z Leśnej strażacy zostali niemal natychmiast skierowani do Paniówek, gdzie wybuchł największy pożar tego dnia. Znów płonęły trawy i nieużytki, a żywioł wymagał pełnej mobilizacji wszystkich sił. A to jeszcze nie był koniec – kolejna interwencja dotyczyła płonącego drzewa, które trzeba było ściąć, aby dogasić ukryte płomienie.
Na szczęście cała historia ma swój finał. Osoba odpowiedzialna za podpalenia została odnaleziona, co daje nadzieję, że sytuacja nie powtórzy się w najbliższym czasie.
Info: OSP Przyszowice