Długi weekend majowy – nasze narodowe święto odpoczynku, grillowania i korków na autostradzie. Czas, kiedy wreszcie możemy odetchnąć pełną piersią… no, chyba że akurat siedzimy w namiocie, a deszcz wali tak mocno jakby chciał nas eksmitować. Ale nie dajmy się – majówka to przecież stan umysłu!
Zacznijmy od klasyki: wyjazd. Bo przecież nic nie krzyczy „relaks” tak głośno, jak pięć godzin w korku, dzieci pytające co pięć minut „daleko jeszcze?” i panika, czy zamknęliśmy drzwi od łazienki. No właśnie – zanim wyruszymy w świat, dobrze byłoby upewnić się, że nasz dom nie stanie się celem majówkowym dla kogoś innego. A to oznacza: zamknięte okna, brak złotych łańcuchów na parapecie i żadnych postów w stylu „Majówka! Zakopane, czekaj na mnie!”. Bo jak my wrzucamy stories z grilla, to ktoś inny może właśnie wynosić nasz telewizor.
Skoro już o grillach mowa – majówka bez kiełbaski to jak święta bez pierogów. Ale pamiętajmy, że nie jesteśmy sami na tej planecie. Jeśli nasza impreza przypomina koncert rockowy, a dym z ogniska wdziera się do mieszkań sąsiadów, to może jednak warto przyciszyć muzykę i przemyśleć kwestię węgla drzewnego. W końcu dobry sąsiad to skarb – szczególnie jeśli podlewa kwiatki, gdy my jesteśmy w Bieszczadach.
Oczywiście, majówka to też czas wody – jeziora, rzeki, Bałtyk. Jest cudownie, ale tylko dopóki nie próbujemy bić rekordu na najdłuższe przepłynięcie jeziora po dwóch piwach i kiełbasce. Serio – woda to nie jest miejsce na eksperymenty. Dzieci pod opieką, kamizelki na pokład, a jeśli burza – to nie czas na „jeszcze tylko szybkie kółko rowerem wodnym”.
A jeśli już planujecie majówkę z noclegiem – niech Was nie skusi „luksusowy domek za 50 zł z widokiem na morze”, a tak na serio będzie to balkon sąsiada na dziesiątym piętrze. Oszustów w sieci nie brakuje, a ich kreatywność przekracza granice zdrowego rozsądku. Sprawdzajcie opinie, nie przelewajcie zaliczek w bitcoinach i nie dajcie się nabrać na „rezerwację przez znajomego szwagra właściciela”.
Na koniec – zostawmy po sobie porządek. Bo piękna majówka to taka, po której nie trzeba robić akcji „sprzątanie świata”. Butelki, papiery, nadgryziona kiełbasa w trawie – to wszystko nie należy do krajobrazu naturalnego. Zresztą, nikt nie chce wspominać pikniku, który zakończył się mandatem za pozostawione puszki po piwie i kiełbasie dryfującej w jeziorze.
Podsumowując – wypoczywajmy, ale z głową. Niech ta majówka będzie pełna uśmiechu, a nie interwencji policjantów, straży pożarnej czy sąsiada z miotłą. I pamiętajmy: dobra majówka to taka, po której… nadal mamy gdzie wrócić.