Między Gliwicami a Knurowem, wzdłuż ruchliwej ulicy Knurowskiej, miały kwitnąć róże. Miały, bo rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Spacerowicze i rowerzyści, którzy regularnie korzystają z biegnącej obok drogi ścieżki, coraz częściej zwracają uwagę na zaniedbane krzewy, które zamiast cieszyć oczy – usychają.
Kiedyś ten odcinek miał szansę stać się kolorową wizytówką wjazdu do Knurowa. Dziś rośliny są zeschnięte, część w ogóle nie zakwitła, a to, co zostało, sprawia wrażenie porzuconego pomysłu. Mimo wszystko nie brakuje opinii, że niewiele potrzeba, by ten fragment miasta naprawdę rozkwitł – dosłownie i w przenośni.
– „Te róże byłyby piękne, gdyby ktoś się tym zajął” – mówi Pani Ewa, wskazując, że wystarczyłoby trochę pielęgnacji, podlewania, przycięcia i dobrej woli. Wystarczy, by ktoś objął ten pas zieleni podstawową opieką – a efekty mogłyby przerosnąć oczekiwania. Z kwitnącymi różami mogłaby być pięknym powitaniem dla wjeżdżających do miasta – kolorowym, pachnącym i zadbanym. Potencjał wciąż jest, brakuje tylko odrobiny zaangażowania i chęci, żeby ta część Gliwic w końcu rozkwitła tak, jak powinna.