W Zabrzu polityczne trzęsienie ziemi. W niedzielnym referendum mieszkańcy zdecydowali o odwołaniu Agnieszki Rupniewskiej z funkcji prezydenta miasta. Choć minęło zaledwie trzynaście miesięcy od jej wyborczego triumfu nad Małgorzatą Mańką-Szulik, cierpliwość zabrzan się skończyła. W głosowaniu wzięło udział 29 207 osób, z czego aż 27 161 opowiedziało się za odwołaniem Rupniewskiej. Zaledwie 2 046 osób było przeciwko. Frekwencja przekroczyła wymagane 22,1%, więc wszystko jest jak najbardziej ważne i wiążące.
Mieszkańcy wypunktowali Rupniewskiej wiele spraw: zapaść finansową miasta, zwolnienia grupowe w jednostkach miejskich, ograniczenia w wydatkach na kulturę, chaos w gospodarce odpadami, słabą komunikację z mieszkańcami oraz brak postępów w sprawie prywatyzacji Górnika Zabrze. I właśnie ta ostatnia kwestia najbardziej interesuje lokalnych kibiców.
Prywatyzacja klubu to temat, który od lat przewija się w miejskich gabinetach. Inne miasta marzą o inwestorach, a w Zabrzu – choć ci są – sprawa ciągnie się w nieskończoność. Główne nazwiska? Lukas Podolski i konsorcjum Zarys-Tabapol. Mistrz Świata z 2014 roku od dawna deklaruje chęć przejęcia większościowego pakietu akcji poprzez swoją spółkę LP Holding GmbH. Był na tyle zdeterminowany, że nawet otwarcie wsparł Agnieszkę Rupniewską w kampanii wyborczej. Skończyło się to karą za złamanie ciszy wyborczej. Teraz ta inwestycyjna układanka znów się komplikuje.
Proces prywatyzacji, który miał zakończyć się jeszcze przed startem nowego sezonu, znowu się oddala. Rupniewska obiecywała finalizację rozmów do końca maja, a pełne formalności w czerwcu. Wygląda na to, że te plany można już schować do szuflady. Przynajmniej na razie. Póki co miastem zarządzać będzie komisarz powołany przez premiera Donalda Tuska. Funkcja jest tymczasowa, a jak wiadomo – nikt, kto nie ma mandatu od mieszkańców, nie pali się do podejmowania decyzji o sprzedaży miejskiej spółki. Zwłaszcza takiej, która wywołuje tyle emocji.
Na decyzję o prywatyzacji musiałaby się zgodzić Rada Miasta. Komisarz może więc nie kiwnąć palcem, zostawiając temat do czasu przedterminowych wyborów, które zgodnie z przepisami muszą odbyć się maksymalnie w ciągu 90 dni od ogłoszenia wyniku referendum. Niewykluczone, że do gry o władzę w mieście powróci Małgorzata Mańka-Szulik. W dzień referendum wrzuciła do sieci zdjęcie z głosowania, co zostało odczytane jako jednoznaczna zapowiedź powrotu. Wielu twierdzi, że to początek jej kampanii. Trudno nie zauważyć, że to właśnie osoby związane z jej dawnym obozem najmocniej krytykowały Rupniewską i wspierały akcję referendalną.
Na te wieści błyskawicznie zareagował Podolski. W mediach społecznościowych opublikował wymowny komentarz: „rączki jak najdalej od Górnika i piłki nożnej…”. Trudno się dziwić – ewentualny powrót Mańki-Szulik może oznaczać dla niego zamknięcie drzwi do klubu, który darzy ogromnym sentymentem. Za mocno opowiedział się po stronie Rupniewskiej, by teraz ktokolwiek z jej dawnych oponentów chciał z nim siadać do stołu.
Na razie więc zmiana właścicielska Górnika zostaje w zawieszeniu. Podolski musiał przełknąć gorzką pigułkę i liczyć na to, że nowy prezydent – kimkolwiek będzie – da mu jeszcze szansę. Dla kibiców to kolejny odcinek serialu, który zdaje się nie mieć końca. A piłkarska rzeczywistość nie czeka – przygotowania do nowego sezonu tuż za rogiem, a sprawa właścicielska znów staje się wielką niewiadomą.
Fot. Agnieszka Łyko