Na cmentarzu parafialnym w gliwickim Bojkowie mieszkańcy z niedowierzaniem zauważyli nietypowy widok – kilka gotowych nagrobków ustawionych wzdłuż jednej z alejek. Na każdym z nich umieszczona została informacja, że można je zamówić bezpośrednio u miejscowego proboszcza. Taka forma promocji natychmiast wzbudziła kontrowersje i poruszyła mieszkańców.
Wielu odwiedzających cmentarz nie kryje zdziwienia, a nawet oburzenia – „To miejsce ciszy, modlitwy i szacunku. A nie wystawa jak na targach budowlanych” – mówią niektórzy. Trudno nie zauważyć dysonansu między sacrum przestrzeni cmentarnej a dość bezpośrednią reklamą usług związanych z pochówkiem. Część mieszkańców Bojkowa uznaje to za nietakt i pytają wprost: czy naprawdę cmentarz to odpowiednie miejsce, by oferować „gotowce” z ceną i danymi kontaktowymi?
Inni przyznają, że choć wygląda to zaskakująco, być może intencją proboszcza było ułatwienie formalności tym, którzy i tak planują zamówić nagrobek i szukają konkretnych rozwiązań. Jednak forma tej inicjatywy – publiczna ekspozycja gotowych pomników pomiędzy grobami bliskich – budzi więcej pytań niż odpowiedzi. Nawet jeśli całość miała być tylko „praktycznym ułatwieniem”, to zabrakło tu – jak twierdzą mieszkańcy – zwykłego wyczucia.
Coraz częściej pojawiają się też głosy, że granica między troską o sprawy parafialne a działaniami z pogranicza komercji została w tym przypadku wyraźnie przekroczona. Pojawia się pytanie, czy cmentarz – niezależnie od tego, kto nim administruje – może być miejscem prowadzenia jakiejkolwiek formy działalności, która choćby przypomina handel.
Nie brakuje głosów, że to tylko kolejny przykład tego, jak duchowni próbują „monetyzować” każdy element życia wspólnoty, łącznie z miejscem wiecznego spoczynku.
Cmentarz w Bojkowie, choć dotąd spokojny i skromny, stał się miejscem poważnej debaty o tym, gdzie kończy się misja duszpasterska, a zaczyna – według wielu – nieprzystający do miejsca marketing.