W Gierałtowicach mieszkańcy znów muszą mieć oczy szeroko otwarte – zwłaszcza w okolicach potoku Promna w Paniówkach i jego dopływów. Wszystko przez Barszcz Sosnowskiego, groźną i wyjątkowo toksyczną roślinę, która jak co roku daje się we znaki. Choć wygląda niepozornie i wręcz efektownie – potężne liście, wysoka łodyga, biały baldach kwiatów – lepiej trzymać się od niej z daleka.
Roślina ta potrafi dorastać nawet do czterech metrów wysokości, a jej kwiatostany potrafią mieć średnicę pół metra. Czerwone plamki i włoski na łodydze powinny zapalić czerwoną lampkę – to nie jest zioło do suszenia na parapecie. Kontakt z Barszczem Sosnowskiego w połączeniu z promieniami słońca może zakończyć się bolesnymi oparzeniami II i III stopnia, pęcherzami, obrzękami i trudnogojącymi się ranami. W poważniejszych przypadkach może dojść nawet do reakcji alergicznych i wstrząsu anafilaktycznego.
Warto pamiętać, że toksyczność tej rośliny nie kończy się na skórze – jej pyłki i soki mogą podrażniać drogi oddechowe, wywoływać bóle głowy, nudności i ogólne osłabienie. Kwitnienie przypada na przełom czerwca i lipca, więc właśnie teraz trzeba zachować największą ostrożność. Szczególnie że nasiona dojrzewają do września, co oznacza, że roślina będzie „aktywnie niebezpieczna” przez dłuższy czas.
Urząd Gminy prowadzi już działania mające na celu usunięcie Barszczu z terenów gminnych, ale mieszkańcy również proszeni są o rozwagę. Nie wolno dotykać tej rośliny, próbować jej wykopywać, niszczyć ani – co gorsza – wypalać. Jeśli już dojdzie do kontaktu, najlepiej jak najszybciej przemyć skórę wodą z mydłem, unikać słońca przez 48 godzin i zgłosić się do lekarza.
Na co dzień potok Promna kusi spokojem i zielenią, ale tym razem warto spacerować tam z większą czujnością. Barszcz Sosnowskiego to nie ciekawostka przyrodnicza, tylko realne zagrożenie, o którym nie warto się przekonywać na własnej skórze – dosłownie.
Fot. Gmina Gierałtowice
