W miniony piątek Pracownia Smaku „Orso” w Knurowie ponownie rozbrzmiała potężną dawką muzycznej wolności, która zamieniła to klimatyczne miejsce w prawdziwą świątynię dźwięków. Kolejna odsłona Jam Session przyciągnęła tłum spragniony żywej improwizacji i szczerej muzycznej energii, a uczestnicy szybko przekonali się, że to wydarzenie to znacznie więcej niż koncert.
Wszystko zaczęło się jak zwykle spontanicznie – muzycy wchodzili na scenę, podłączali instrumenty, wymieniali spojrzenia i… zaczynała się prawdziwa jazda bez trzymanki. Blues płynnie przechodził w rocka, jazz flirtował z soulem, a całe show powstawało tu i teraz – bez sztywnych setlist i prób, za to z pełnym oddaniem chwili. Publiczność mogła poczuć, że jest świadkiem czegoś unikalnego, bo każdy dźwięk był tworzony z pasji i czystej muzycznej potrzeby.
Ci, którzy przyszli tylko posłuchać, nie mogli oderwać wzroku od sceny. Inni, bardziej odważni, sięgali po instrumenty i dołączali do wspólnej improwizacji. Na wszystkich czekała profesjonalna scena z pełnym nagłośnieniem, światłami, dymem, piecami gitarowymi, basowymi i kompletnym zestawem perkusyjnym – wszystko gotowe, by przenieść uczestników w świat koncertowej magii.
Zanim ktoś wkroczył na scenę, był łączony w skład z innymi muzykami i wspólnie ustalano kierunek muzycznej podróży. Nie brakowało niespodzianek, zwrotów akcji i momentów, które wywoływały ciarki – takich, które zdarzają się tylko wtedy, gdy muzyka rodzi się w chwili.
Jam Session w „Orso” na stałe wpisało się w kulturalny krajobraz Knurowa jako wydarzenie, które łączy pokolenia, gatunki i ludzi z różnych muzycznych światów. Kto był – ten wie. A kto nie był – niech już dziś rezerwuje czas na kolejną edycję. Tu nie da się przejść obojętnie. Tu się wraca.
Fot. Stanisław Salwa