Mecz Górnika Zabrze z Wisłą Płock w ramach 16. kolejki PKO BP Ekstraklasy miał być mocnym domknięciem roku na Roosevelta. Na trybunach – ponad 25 tysięcy widzów, efektowna oprawa, racowisko i głośny doping. Na murawie – walka, presja i zacięta defensywa gości. Ostatecznie zabrzanie zremisowali 1:1, choć końcówka spotkania pozwalała wierzyć, że pełna pula jest w zasięgu ręki.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem atmosfera w Zabrzu rozgrzała się do czerwoności. Spiker Bartłomiej Perek poderwał stadion, a tysiące światełek smartfonów stworzyły niezwykłą oprawę. Torcida dorzuciła racowisko, które nadało temu spotkaniu wyjątkowego charakteru.
Pierwsze minuty należały jednak do Wisły. Płocczanie prowadzili grę i stworzyli pierwszą groźną sytuację po prostopadłym podaniu do Kuna, ale Łubik wyprzedził skrzydłowego i zażegnał niebezpieczeństwo. Górnik odpowiedział strzałem Ambrosa z dystansu, który minął bramkę Leszczyńskiego.
Po kwadransie gospodarze przejęli inicjatywę. Akcja lewą stroną – Janża do Chłania, zejście do środka i strzał – była obiecująca, choć niecelna. Wisła również miała swoje momenty, zwłaszcza gdy Dani Pacheco doszedł do piłki po rzucie rożnym, lecz jego strzał został zablokowany.
W kolejnych minutach Górnik konsekwentnie próbował rozmontować defensywę gości. Ambros i Liseth kilka razy próbowali strzałów po kombinacyjnych zagraniach, jednak brakowało precyzji. Najgroźniejszą sytuację stworzył Ambros po zagraniu Lisetha, lecz obrona Wisły zdążyła zablokować jego próbę.
Płocczanie mogli zaskoczyć Górnika po błędzie Janickiego. Sekulski stanął przed szansą, ale pod naporem Olkowskiego huknął daleko nad poprzeczką. Tuż przed przerwą zabrzanie mogli objąć prowadzenie – Hellebrand wypuścił Sowa, a ten próbował lobować Leszczyńskiego. Liseth jeszcze dobijał, lecz akcję przerwał gwizdek i chorągiewka sędziego.
Drugą część spotkania Górnik rozpoczął agresywnie. Janża po podaniu Ambrosa uderzył z szesnastki, lecz futbolówka minęła słupek o metr. Wydawało się, że gospodarze dopięli swego, ale w 62. minucie padł cios z drugiej strony. Dani Pacheco uciekł Janży na prawym skrzydle i idealnie dośrodkował do Sekulskiego, który z bliska wyprowadził Wisłę na prowadzenie.
Michal Gasparik zareagował natychmiast – potrójna zmiana miała odmienić mecz. I rzeczywiście gra Górnika nabrała jeszcze większej intensywności.
W 79. minucie Stadion im. Ernesta Pohla eksplodował. Lukoszek posłał piłkę po ziemi z lewej strony, a niepilnowany Liseth z najbliższej odległości wpakował ją do siatki, wyrównując stan meczu.
Górnik ruszył po zwycięstwo. Chwilę później Sów trafił w słupek po dokładnej centrze Lukoszka. Podolski próbował uruchomić Lisetha długim podaniem, lecz Norweg przegrał pojedynek z dwoma obrońcami. Ostatnią szansę miał Kmet w doliczonym czasie gry, ale jego strzał zatrzymał pewny Leszczyński.
Zabrzanie zapisują na swoim koncie punkt z trzecim zespołem ligi, ale w szatni pozostał niedosyt. Druga połowa była najlepszym fragmentem gry Górnika, jednak solidna, momentami wręcz betonowa defensywa Wisły Płock nie pozwoliła na więcej.
— „Byliśmy stroną dominującą po przerwie i mieliśmy sytuacje, żeby ten mecz wygrać. Szkoda, bo końcówka roku mogła być jeszcze lepsza” — podkreślono w sztabie po meczu.
Ostatnie spotkanie na Roosevelta w 2025 roku zapisze się jako walka, determinacja i niewykorzystana szansa. Górnik kończy rok mieszanymi uczuciami — z punktem, ale bez pełnej satysfakcji.
Górnik Zabrze – Wisła Płock 1:1 (0:0)
1:0 – Sekulski 62′
1:1 – Liseth 79′
Górnik: Łubik – Olkowski (69′ Kmet), Janicki, Josema (69′ Pingot), Janza – Zahović (83′ Goh), Hellebrand, Ambros (83′ Podolski) – Sow, Liseth, Chlań (69′ Lukoszek)
Wisła: Leszczyński – Haglind-Sangre, Kamiński, Edmundsson – Rogelj (88′ Custović), Kun, Nowak (83′ Djalo), Pacheco, Lecoeuche (88′ Kalandadze) – Sekulski (83′ Mijusković), Niarchos (56′ Salvador)
Żółte kartki: Kamiński, Sekulski (Wisła) – Liseth (Górnik).
Fot. Górnik Zabrze


