Dziewięć kolejnych spotkań bez zwycięstwa to seria, która musi ciążyć każdemu zespołowi. W przypadku Concordii Knurów staje się ona coraz poważniejszym problemem. Drużyna trenera Jarosława Kupisa, mimo waleczności i momentami przyzwoitej gry, nie potrafi przełożyć wysiłku na punkty. Efekt? Przedostatnie miejsce w tabeli II ligi śląskiej i coraz głośniejsze pytania o przyszłość klubu w tych rozgrywkach.
Na razie sytuacja nie jest jeszcze beznadziejna, ale zegar tyka. Jeśli Concordia nie zacznie regularnie punktować, zimę spędzi pod „kreską”, co oznacza trudną wiosnę i walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki. Nikt w Knurowie nie wyobraża sobie spadku, jednak nastroje wśród kibiców są coraz bardziej niepewne.
Jutro o godzinie 15:00 knurowianie staną przed jednym z najtrudniejszych wyzwań tej rundy – domowa rywalizacja z rezerwami Zagłębia Sosnowiec, obecnymi wiceliderami tabeli. Rywale mają ambitny cel: awans do I ligi śląskiej. Drużyna regularnie zasilana jest zawodnikami z pierwszej drużyny występującej na szczeblu centralnym, co czyni z nich bardzo wymagającego przeciwnika. Ich bilans mówi sam za siebie – sześć zwycięstw, trzy remisy i tylko jedna porażka. 21 punktów daje im drugą lokatę i minimalną stratę do lidera.
W takiej sytuacji trudno wskazywać Concordię jako faworyta, ale futbol nie raz już pisał zaskakujące scenariusze. Zespół trenera Kupisa często prezentuje grę lepszą niż wskazują na to wyniki, brakuje jednak skuteczności i odrobiny szczęścia. W wielu meczach to rywale schodzili z boiska z punktami, choć sam przebieg spotkania wskazywałby, że zasłużony byłby remis lub nawet wygrana knurowian.
Być może właśnie teraz, gdy niewielu już wierzy w przełamanie, Concordia zdoła zaskoczyć nie tylko rywala, ale i samą siebie. Takie momenty w sporcie zdarzają się częściej, niż mogłoby się wydawać. Zwycięstwo z faworytem mogłoby stać się impulsem, który odmieni los drużyny i rozpocznie długo wyczekiwany marsz w górę tabeli.
Bo choć dziś Concordia wydaje się być na straconej pozycji, dopóki piłka jest w grze – wszystko jest możliwe.
Fot. Agnieszka Łyko



