Coraz więcej polskich miast zaczyna podchodzić z rezerwą do noworocznych wybuchów i rozbłysków na niebie. Kraków, pod rządami Prezydenta Aleksandra Miszalskiego, może stać się pierwszym dużym ośrodkiem w kraju, który wprowadzi całoroczny zakaz używania fajerwerków i petard hukowych w przestrzeni publicznej.
Projekt uchwały, przygotowany przez Prezydenta, to efekt wyraźnego głosu mieszkańców – aż 75 procent uczestników ankiety przeprowadzonej na platformie mKraków opowiedziało się za ograniczeniem pirotechniki. Zainteresowanie badaniem było ogromne – wzięło w nim udział ponad dziesięć tysięcy osób, głównie opiekunów zwierząt, rodzin z dziećmi i seniorów.
– „Nie chcemy odbierać nikomu radości świętowania, ale musimy pamiętać o tych, dla których wybuchy to źródło strachu, bólu i stresu – o dzieciach, osobach starszych, chorych i zwierzętach. Technologia daje nam dziś piękniejsze i bezpieczniejsze alternatywy – jak pokazy świateł czy dronów” – podkreśla Prezydent Aleksander Miszalski.
Zakaz, jeśli zostanie przyjęty przez Radę Miasta, zacznie obowiązywać od 2026 roku. Kraków tym samym dołączy do grona miast, które już zdecydowały się na podobny krok – wzorem Zakopanego, gdzie całoroczny zakaz używania fajerwerków obowiązuje od 2019 roku.
Trzeba uczciwie przyznać, że Polacy fajerwerki kochają. Nasz kraj jest piątym importerem materiałów pirotechnicznych na świecie, a co roku sylwestrowe niebo rozświetla się tysiącami błysków i huku. Problem w tym, że coraz częściej wybuchy słychać nie tylko w sylwestra.
Niektórzy zaczynają „świętowanie” już w Boże Narodzenie i kontynuują przez kolejne tygodnie, co staje się uciążliwe dla ludzi i zwierząt. W Polsce prawo dopuszcza używanie pirotechniki w przestrzeni publicznej wyłącznie 31 grudnia i 1 stycznia, jednak egzekwowanie tego przepisu jest trudne.
To właśnie ten brak umiaru staje się głównym powodem, dla którego samorządy coraz częściej sięgają po restrykcje. Bo przecież – jak zauważają mieszkańcy – nie chodzi o całkowity zakaz radości, tylko o zdrowy rozsądek.
– „Wszystko można robić z głową. Gdyby ludzie używali fajerwerków tylko w wyznaczonym czasie, nikt nie miałby pretensji. Ale skoro co roku te same błędy się powtarzają, może rzeczywiście czas na radykalne kroki” – mówi jedna z uczestniczek ankiety.
Zmiana podejścia do świętowania Nowego Roku to także efekt rozwoju technologii. Pokazy świateł laserowych, mappingi i widowiska dronowe stają się coraz popularniejsze na całym świecie. Takie rozwiązania wprowadziły już m.in. Sydney, Paryż, Amsterdam czy Barcelona, ograniczając hałas i zanieczyszczenia.
Kraków zamierza iść tą samą drogą – „Dzisiaj technologia pozwala na coś więcej niż huk i dym. Pokazy dronów czy światła mogą być równie efektowne, a przy tym bezpieczne. Chcemy, by Kraków był przykładem miasta, które świętuje odpowiedzialnie” – zaznacza Miszalski.
Pytanie brzmi, czy za Krakowem pójdą kolejne samorządy. Wiele wskazuje na to, że tak. W ostatnich latach coraz więcej miast wprowadzało ograniczenia dotyczące fajerwerków podczas miejskich imprez – od Warszawy i Wrocławia, po Gdańsk czy Katowice.
Z drugiej strony, część mieszkańców uważa zakazy za „nadmierne ograniczanie wolności obywatelskiej”. Jak pokazują jednak dane, większość społeczeństwa ma dość corocznego huku i dymu, który przynosi więcej szkody niż radości.
Jeśli projekt w Krakowie zostanie przyjęty, może on stać się precedensem, który na trwałe zmieni sylwestrowy krajobraz w Polsce. Bo – jak mówi jeden z urzędników – „Czasem trzeba wprowadzić zakaz nie po to, żeby coś zabrać ludziom, ale żeby przypomnieć, że radość też może mieć swoje granice”.





