To może być wielki protest, który może sparaliżować miasto i stać się jednym z najważniejszych wydarzeń społecznych ostatnich lat. 4 listopada na ulice stolicy regionu wyjdą tysiące górników, hutników i pracowników przemysłu ciężkiego. To nie będzie zwykła manifestacja – marsz gwiaździsty, w którym uczestnicy wyruszą z kilku dzielnic, by spotkać się w centrum Katowic, ma symbolizować jedność i determinację Śląska w walce o przetrwanie własnego przemysłu.
Organizatorem wydarzenia jest reaktywowany niedawno Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, w skład którego wchodzą cztery największe centrale związkowe: NSZZ „Solidarność”, OPZZ, Forum Związków Zawodowych oraz WZZ „Sierpień 80”. Komitet wznowił działalność po kilku latach przerwy, reagując na – jak mówią związkowcy – dramatyczne pogarszanie się sytuacji w kluczowych branżach gospodarki.
Od miesięcy w regionie narasta frustracja. Kolejne kopalnie, huty i zakłady metalurgiczne ograniczają produkcję lub wstrzymują działalność. Tysiące pracowników żyje w niepewności, a lokalne społeczności obawiają się o przyszłość. Związkowcy mówią wprost – Śląsk traci to, co przez dekady stanowiło o jego sile. Proces transformacji energetycznej, który miał oznaczać modernizację i rozwój, coraz częściej postrzegany jest jako proces wygaszania całych gałęzi przemysłu bez tworzenia nowych miejsc pracy.
Marsz gwiaździsty ma być odpowiedzią na tę sytuację. Jego uczestnicy nie chcą już kolejnych obietnic, lecz konkretów – planu dla regionu, inwestycji w nowe technologie, wsparcia dla zakładów i ludzi, którzy w nich pracują. Chcą, by transformacja nie oznaczała likwidacji, lecz przebudowę przemysłu w nowoczesny, zrównoważony sposób.
Uczestnicy wyruszą z kilku różnych punktów Katowic, by spotkać się w jednym miejscu – przed gmachem Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Każda z kolumn ma symbolizować inny sektor przemysłu, ale wszystkie łączy wspólny cel: obrona miejsc pracy i przyszłości regionu. Organizatorzy podkreślają, że nie chodzi o politykę, lecz o realne życie ludzi, którzy od pokoleń budowali potęgę gospodarczą Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego.
Protest ma charakter pokojowy, jednak jego skala może sparaliżować centrum Katowic. Władze miasta i policja przygotowują się na utrudnienia w ruchu i konieczność czasowego zamknięcia niektórych ulic. Dla uczestników to jednak cena, jaką są gotowi zapłacić, by ich głos został usłyszany – nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce.
Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy ma długą historię. Został powołany w 2012 roku, a już rok później zorganizował strajk generalny, w którym wzięło udział blisko 85 tysięcy pracowników z ponad 400 zakładów. Był to jeden z największych zrywów społecznych w regionie po 1989 roku. Od tamtej pory komitet kilkakrotnie wznawiał działalność – zawsze wtedy, gdy decyzje rządzących uderzały w przemysł i zatrudnienie.
Tegoroczna reaktywacja nastąpiła po pięciu latach przerwy. Związkowcy zgodnie uznali, że sytuacja w górnictwie i hutnictwie wymaga natychmiastowych działań. Wskazują na potrzebę zwrotu środków dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, utworzenia koncernu stalowo-koksowego, wpisania JSW do ustawy górniczej, a także zapewnienia odpowiednich dotacji dla Polskiej Grupy Górniczej w budżecie na 2026 rok. Domagają się także ograniczenia napływu taniej stali ze wschodu, który – ich zdaniem – niszczy polski rynek i wypiera krajowe produkty.
Związkowcy zapowiadają, że protest 4 listopada to dopiero początek. Jeśli rząd nie przedstawi realnych propozycji rozwiązań, możliwe są kolejne akcje, w tym blokady i strajki w zakładach. Ich zdaniem czas działa na niekorzyść regionu – bez natychmiastowych decyzji setki tysięcy miejsc pracy mogą zniknąć bezpowrotnie.
Śląsk, przez dekady motor polskiej gospodarki, dziś walczy o swoją tożsamość. Marsz gwiaździsty w Katowicach ma być manifestem tej walki – zderzeniem gniewu, determinacji i nadziei na to, że przemysł, który przez lata budował potęgę kraju, nie zostanie pozostawiony sam sobie.
Choć protest ma formę symbolicznego marszu, jego przesłanie jest jasne: Śląsk nie godzi się na bycie zapomnianym. Region, który zawsze dźwigał gospodarkę Polski, domaga się dziś nie jałowych rozmów, lecz konkretnych działań – zanim z fabryk, hut i kopalń zostaną już tylko wspomnienia.
Fot. Aleksy Witwicki



